20 maja 2012

No i przeżyłam...

... delegację Szczęściarza, dwie doby powtarzających się krwotoków z nosa, wizytę z Młodszym w szpitalu, jego pierwszy w życiu antybiotyk, dzień leżenia plackiem (skutek powyższych), tylko..... Groszkowi w brzuchu tak dobrze, że nic go nie pospiesza do szybszego spojrzenia na to piękne słoneczko za oknem... 
Ba! Zdążyłam się już nawet spakować do szpitala, chociaż moja osobista rodzicielka skwitowała wyżej  wymieniony fakt stwierdzeniem, iż od spakowanej torby żadne dziecko jeszcze się szybciej nie urodziło ;)

Jeśli tak dalej pójdzie, po porodzie będę miała całkiem "odchowanego" noworodka (on już nie kopie pod żebra, teraz kopie mnie w cycki  :)))))

Miłej niedzieli :)

17 maja 2012

Klątwa delegacyjna czyli czego jeszcze nie grali w tym filmie?

Już kiedyś pisałam o tym, ale co mi tam, powtórzę się... Szczęściarz ma taką pracę, że co jakiś czas musi się wydelegować. Jeździ po kilkaset kilometrów, ale z tego żyjemy i nie mnie narzekać. 
No i co? Można by się spytać...

No i to, że od wczorajszego poranka (Szczęściarz wraca jutro po południu, żeby nie powiedzieć- wieczorem) "zaliczyłam" ponad 39 stopniową gorączkę Młodszego, katarzysko płynące z wszystkich miejsc, możliwych do wydobywania kataru, czyt. oczy i trzyipółletni nosek, krwotok z tegoż noska, pięć wojen domowych (choć śmiem twierdzić, iż obecność Szczęściarza nie powstrzymałaby rebelii) i własną, osobistą, zaostrzoną od wczoraj rwę kulszową....

Oby do jutra... Bo jak tak dalej pójdzie..... Wolę nie krakać :))) 
ale teściowa, mama i  sąsiadka kazały wzywać się "w razie..."

15 maja 2012

Koleżanki??! To są koleżanki?!?

Moje życie zdominowało czekanie. I nie jest to kwestią ostatnich miesięcy, bardziej- lat. Odkąd związałam się ze Szczęściarzem- na coś czekam. Od pierdołki typu "może byś coś zrobił? -za chwilę!", gdzie chwila trwa od godziny do kilku tygodni; po coś "o czym trzeba doczytać u wujka googla" czy "dopytać fachowców"
Ostatnio czekam na zmianę opon zimowych (tak, tak, nadal jeżdżę na zimowych, choć  lato puka do okien...). Tu problemem jest fakt, że bezpośrednio przez zmiana NA zimowe rozwaliłam oponę (dziecko we mgle wysokiego krawężnika nie zauważyło...) i trzeba najpierw zakupić takową... A kilkakrotnie byłam już świadoma prób naciągnięcia mojej skromnej osoby na niepotrzebne rzeczy, bo kobiecie dużo wcisnąć można (dzięki ci, Panie za sąsiada- mechanika, który wręcz gasi moje zapędy inwestycyjne w zieloniutkiego), więc mąż się do czegoś przydaje (czasami.....).

Oprócz czekania na inicjatywę mężowską, czekam na pożegnanie głupio-mądrego etapu życia Młodej. Wiem, że pięciolatki już tak mają (w końcu niejedna przewija się przez nasz dom), ale doprowadzanie do szewskiej pasji Młodszego czy mnie i czerpanie z tego dzikiej radości jest ..... wrrrrrr.....

Wczoraj wieczorem Młoda bawi się w swoim łóżku i co chwilę słychać:
- Mamooooooo!!

Po którejś już próbie spacyfikowania szkodnika, idzie do niej Szczęściarz:

- Młoda, możesz się bawić, ale daj Młodszemu zasnąć, nie krzycz tak! Czy w przedszkolu nie macie czasu na cichą zabawę, pani nie prosi was o ciszę? (wiem, że mają taki czas po obiedzie, gdy maluchy idą spać...)
- Mamy, pani prosi o ciszę...
- I co wtedy robicie?
- Nie słuchamy jej...

Udusić, to mało....


Oburzonam od wczoraj! Tak się nie robi! Inaczej "ustalałyśmy"!!!
Było nas trzy. Trzy, które na co dzień się wspierały, wymieniały niusami czy innymi "ważnymi" szczegółami. 
I co? I pstro! Miałyśmy rodzić w tym samym czasie (taki malutki zbieg okoliczności)!

Jedna "rozsypała się" w piątek, druga wczoraj... 
Koleżanki tak nie robią!! Miały czekać! Ja też chcę!!!


13 maja 2012

Mimo starań, nadal w dwupaku...

Kate- uświadomiłaś mi ostatnio, jak szybko mija czas... Jestem, czytam, ale rozpraszaczy dużo, a weny niezbyt...

W dużym skrócie:

- imprezy okołomajówkowe udane ( + hmmm... kg do każdej, a było ich kilka)

- kanapa kupiona wreszcie ( i nawet kompromis z żadnej strony potrzebny nie był :))

- mimo ww. kilogramów człowiek (czyt. mały wieloryb) czuje się dobrze, bo dzieci raczą go tekstami typu "ty, moja piękny mamo" - to Młodszy, czy "jubię cię" - to wersja Młodszego dla mamy, tatę - kocha :)))

- torba do szpitala dalej czeka pusta, bo jakoś nie mogę uwierzyć, że to "już" więc będę pakować się, tradycyjnie" na "ostatnią minutę" (Młoda pakowana była w momencie skierowania do szpitala...)

- życie wraca do normy czyt. przyjeżdżają teściowie, wolę ich "na odległość",ale w niej jestem niestety osamotniona....

- poza tym, nudy, panie, nudy, aż chciałoby się na jakąś porodówkę, czy coś? :)