15 września 2013

Straszny zwierz - kontynuacja

Miało być o "strasznym zwierzu", czas dotrzymać słowa...

Pisałam kiedyś o działce. Naszym marzeniem jest wybudować tam dom i zamieszkać, póki co musimy zadowolić się bywaniem tam. 
Czasem nawet uda nam się zanocować. 
I tak było w lipcu. 
My, dzieci i, wyjątkowo, nikt więcej. 
Dzieci uwielbiają takie noclegi, bo wtedy obowiązuje zasada: hulaj dusza i bieganie z latarkami po lesie... Nie mówiąc o paleniu ogniska do nocy.... 

Tak więc biegają, palą, świecą, wrzeszczą i, jak to najczęściej bywa, Młoda złapała głupawkę. Ale taką, że nie docierało doń nic... Żadne argumenty. Co więcej- głupawka się pogłębiała.
W końcu nie wytrzymałam

- Młoda weź się uspokój!
- Nie mogę mamo, bo wstąpił we mnie straszny zwierz!
- Młoda, co za zwierz w ciebie wstąpił?
- Pokażę, zgadnij!

Stanęła po drugiej stronie ogniska, przygięła nogi, wypięła doopkę, zgięła ręce i...

- Kokokokokokoko....

Zagdakała moja straszna-kura :)

13 września 2013

Zgubiłam gdzieś miesiąc...

O tym, ile stopni ma zmęczenie, dowiaduję się ciągle... A w zasadzie, nie mam w tym chyba wyboru... Nie, nie narzekam, moje zmęczenie miewa ciekawe fundamenty, chociaż baterie kończą mi się jeszcze przed młodocianymi...
Od września wraz ze Szczęściarzem rozparcelowujemy nasze progenitury do szkoły, przedszkola i niani... żeby było śmieszniej, w trzech różnych dzielnicach Miasta... Co by nie było za nudno, obok nowej szkoły mamy nową nianię...

Próbuję ogarnąć to wszystko, pracę, na dom czasu mi już brakuje i każda wzmianka Szczęściarza o gościach powoduje palpitacje i nerwowe ruchy odkurzaczem... Jeśli jeszcze kiedyś zobaczę czyjś uporządkowany-inaczej dom, na pewno nie skomentuję, bo są w końcu ważniejsze rzeczy, niż dwie skrzynie zabawek na podłodze w salonie... A perfekcyjnej pani domu na pewno do się nie zaproszę... No, bo kiedy sprzątać, skoro moje najmłodsze adhd (celowo małą, bo w końcu małe :)) zdobywa wszystkie szczyty w naszym mieszkaniu i nawet położone na ziemię krzesła są mocno dlań atrakcyjne? Ciekawym jest też zmierzenie czasu, w którym matka dobiega do kanapy w salonie ratując delikwenta przed siedemnastą próbą skoczenia z niej "na główkę"... 
I tak, jak uwielbiam gotować, odkrywać nowe smaki i delektować się nimi, tak chwilowo usmażenie kromki chleba zamoczonej w jajku staje się nie lada wyczynem...

Remont pokoju Pierwszoklasistki, robiony "na raty" dobiega końca, papiery w dalszym ciągu czekają na segregację, a ja korzystam z "chwili" i daję głowie odpocząć... 

I zazdroszczę tym bardziej uporządkowanym, które mają to coś dla siebie, co daje im odskocznię... Ja chwilowo marzę o śnie, a w ramach wolnego czasu układam budowle z lego...  
Moje skrzydła zbierają kurz w jakimś kącie, znajomości kontynuuję już tylko przez telefon...

Gdzieś w tym wszystkim mignęła nam ze Szczęściarzem okrągła i pierwsza dziesięciolatka, którą uczciliśmy krótkim, dwugodzinnym wyskokiem z domu... I już...

A na koniec, co by było bardziej optymistycznie:
jedziemy samochodem, młodzież jak zwykle gra w zagadki, tym razem narzucając tacie temat.

- Tato, a teraz kategoria "mama"
- Ok, kategoria "mama".Jak ma wasza ulubiona mama na imię?
- Nina!
- Tato, a teraz w kategorii "grubas"! Kto jest największym grubasem?
- Nie wiem, wieloryb?
- Nie, tata!!!

Tu zadowoleni z siebie przybili sobie "piątkę" puszczając oczko, do wcale nie grubego taty...