17 maja 2012

Klątwa delegacyjna czyli czego jeszcze nie grali w tym filmie?

Już kiedyś pisałam o tym, ale co mi tam, powtórzę się... Szczęściarz ma taką pracę, że co jakiś czas musi się wydelegować. Jeździ po kilkaset kilometrów, ale z tego żyjemy i nie mnie narzekać. 
No i co? Można by się spytać...

No i to, że od wczorajszego poranka (Szczęściarz wraca jutro po południu, żeby nie powiedzieć- wieczorem) "zaliczyłam" ponad 39 stopniową gorączkę Młodszego, katarzysko płynące z wszystkich miejsc, możliwych do wydobywania kataru, czyt. oczy i trzyipółletni nosek, krwotok z tegoż noska, pięć wojen domowych (choć śmiem twierdzić, iż obecność Szczęściarza nie powstrzymałaby rebelii) i własną, osobistą, zaostrzoną od wczoraj rwę kulszową....

Oby do jutra... Bo jak tak dalej pójdzie..... Wolę nie krakać :))) 
ale teściowa, mama i  sąsiadka kazały wzywać się "w razie..."

1 komentarz: