Prawie rok temu, jakoś tak około wakacji zostaliśmy dumnymi posiadaczami zwierza, dokładniej gada. Gad jest żółwiem wodno-lądowym.
Tak czysto teoretycznie.
A w praktyce wydaje mu się, że jest stepowy.
W związku z czym cały czas próbuje uwolnić się z akwarium. Tak jakby nasze dumne 58 m było stepem jakimś, czy coś....
Będąc początkującą właścicielką Gada poczytałam sobie to i owo o nich (o żółwiach, znaczy się) i wyczytałam, że "im gad mniej się rusza, tym dłużej żyje".
Taaa... nasz widocznie chce popełnić samobójstwo....
Tak więc, popołudniami, gdy już zaczynamy mieszkać w domu, wypuszczamy naszego zwierza na podłogę, po czym czasem o nim zapominamy i wieczorem zaczyna się ten sam scenariusz.
Młoda szuka Gada.
Groszek szuka Gada.
Dołącza do nich Szczęściarz.
Młodszy wstaje od lekcji z tekstem "też chcę się bawić w chowanego".
Zaczynamy przegląd wszelkich znanych nam już z jego wcześniejszych eskapad: schowków, zakamarków i czeluści domowych.
Młoda zaczyna popłakiwać, bo nie chce, by Gadu się krzywda jakaś stała...
Gad jest oryginalny.
Jeszcze ani razu nie zaległ był w tym samym miejscu, w związku z tym Młoda nie ma już kotów pod łóżkiem, bo zaglądając tam z latarką (bez lampki zwierz ma barwy maskujące i pokłady kurzu skutecznie go skrywają) przepędziłam je Młodą i odkurzaczem.
Wiem już, co się skrywa za pralką i komodą chłopaków.
Czekam teraz tylko, kiedy za pomocą zwierza odkryjemy Narnię.
:D Kochana nawet we własnym znanym mieszkaniu można odkryć lądy nieznane ;p
OdpowiedzUsuńMisiek też kiedyś miał wodnego żółwia, ale z tych małych...wyłaził na ląd i ...raz wziął i zsechł na amen :( no i był płacz.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńThank for article. goldenslot
OdpowiedzUsuń