Wychodzę ci ja dziś sobie z łazienki i słyszę znajome burczenie.
Znaczy się Szczęściarz znów wyciszył swoją komórkę i nie słyszy jej (normalny stan, gdy na gwałtu-rety muszę porozmawiać z mężem). Olałam sprawę, bo
a) aktualnie nie musiałam nic mężowi przekazać,
b) małoletni właśnie w tym momencie postanowili się pozabijać.
Za czas jakiś słyszę pytanie męża mojego jedynego (na szczęście):
- Ninka, szukam telefonu, nie wiesz, gdzie jest?
- Coś brzęczało- odpowiadam zgodnie z prawdą, bo przecież prawdomówna ze mnie żona....
Po czym przystępujemy do czynności, którą w naszym domu odprawiamy cyklicznie. Ba! z upodobaniem co dzień i ciągle. Szukamy.
Wydzwaniam na komórkę Szczęściarza.
Chyba brzęczy.
Przedpokój?
Nie.
Salon?
Nie.
Pokój chłopców!
Tak.
Łóżko Młodszego? Nie.
Pod oknem? Nie!
Ale gdzieś przecież brzęczy!
Za łóżkami, pod nimi, w nich. Nic...
Nagle sięgam, gdzie wzrok nie sięga. W rzeczy Groszka. I wielki uśmiech, połączony z parsknięciem, wręcz opluciem własnej brody wypełzł na me lico.
Maluch skitrał telefon tatusia do swoich skarbów i zadowolony z siebie poszedł bajkę oglądać... Groszek od wigilii targa wszędzie z sobą, ba! on z nią śpi!- torbę na prezenty z Mikołajem.
Jego ostatnie słowa przed snem brzmią "kokołaj".
Pierwsze? "Mogę choinkę?" (włączyć, oczywiście, światełka), a zaraz potem "kokołaj gdzie?"
W torbie targa wszystkie swoje skarby, niekoniecznie otrzymane przy okazji świąt. Po prostu pakuje tam zabawki, które mu się aktualnie podobają, bo, a nóż widelec, jakiś brat czy inna siostra zechce się pobawić piłeczką wielkości orzecha włoskiego czy plastikowym młotkiem albo niebieską lornetką?
Łazi więc sobie dziecię z torbą, od czasu do czasu stawiając ją na podłodze, bo 20 kuleczek mieści się akurat w dwóch dwuletnich łapkach, ale kokołaj już nie.....
I, jak widać na załączonym obrazku, zabawę w ciepło-zimno rodzicom też on funduje....
:)) ciepło - zimno u nas funduje OM. Zawsze szuka telefonu, notabene zawsze wyciszonego.
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego dla całej rodzinki zyczę :)*