23 czerwca 2013

Miało być....

Się działo ostatnio... Wiele razy zabierałam się do pisania, ale okazuje się, że i przy komputerze dobrze się zasypia... W związku z tym w roboczych mam kilka rozpoczętych postów i nic poza tym...

A miało być:

 - o tym, jak Groszek z uporem maniaka realizuje swój niecny plan wyrzucenia za balkon wszystkiego, co się zmieści pod barierką. Przyłapany i zawrócony z drogi nie zraża się, tylko przegrupowuje siły i zaczyna od nowa, kończąc czyn złowieszczym " HA!!"

- o tym, że mały leń zrobił swój pierwszy krok, ale drugiego już nie chce... W zasadzie aż tak bardzo się nie martwię, bo raczkując ma przynajmniej zajęte ręce...

- o tym, jak moje małe morsiątko siedziałoby w jeziorze godzinami, a utrzymanie go poza wodą wywołuje niezłe wrażenia akustyczne... 
Może powinnam porozmawiać z agentem jakiegoś zespołu? Bon Jovi ostatnio grali, może chcieliby małego, wrzeszczącego berbecia? Chociaż z drugiej strony, on wrzeszczy tylko wtedy, gdy mu się zabiera "coś fajnego" np. pilota od telewizora, tak więc motywowanie go byłoby czasochłonne...

- o tym, że moja maleńka córeczka, kruszynka, hipochondryczka, którą wiecznie coś boli, a brat pozbawia co lepszych kąsków, właśnie oficjalnie ukończyła przedszkole (nieoficjalnie jeszcze troszkę tam pochodzi) i potupta we wrześniu do pierwszej klasy... I w związku z tym od września jedno dziecię będzie w szkole, drugie w przedszkolu a trzecie u niani... Cud-miód-i-orzeszki...

- o tym, jak w tej chwili patrzę na to, jak cała trójka turla się po naszym łóżku, gdzie starszaki próbują doprowadzić najmłodszego do łez z bezsilności, co w sumie jest u nas normą....

- o tym, że studia logistyczne mi niepotrzebne, bo ćwiczenia praktyczne zaliczam codziennie... I tak tylko jednego przedpołudnia muszę np. zabrać dwie trzecie moich dzieci, zawieźć je do dentystki, odwieźć jedno do babci, drugie do niani, sama pojechać do pracy, później: niania, babcia, sklep papierniczy, spożywczy i powrót do domu... Inne dni są nie gorsze... 
W sumie mogę już robić kursy dla tatusiów, którzy są zdziwieni "miałem zrobić obiad?? jak to?? przecież ja się dziećmi ZAJMOWAŁEM!!"

- wreszcie o Młodszym, który zaczyna błyskać humorem (gdy tylko siostra mu na to pozwoli, gaduła jedna). 
Siedzi sobie kiedyś Młodszy w samochodzie, jedziemy, ja zagaduję towarzystwo:
   - a Młodszy śpi? 
   - siedzę sobie cichutko...

Tak więc cichutko 
(tylko wirtualnie, bo w realu już po pierwszej awanturze) 
życzę Wam miłej niedzieli :) 

3 komentarze:

  1. ech ogarnąć całą trójkę to jest Mistrzostwo Świata :)...przynajmniej w pigułce wiemy co się dzieje ;)
    ściskam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach , swojsko mi ;)))) Ciekawe dlaczego?
    Ja we wrześniu wracam i wszyscy mi już odliczają :P Dzieci III i II - szok. Najmłodszy do babci a raczej babcia do nas ;) Logistyka powiadasz ? Wiem coś o tym. Myślę , że tatusiowie nie znają tego słowa i o zgroza nawet studia, by nie pomogły niektórym. Wiem, że jestem 24h na godzinę jak to na moim kubku: kierowca, sprzątaczka, kucharka, pielęgniarka, niania, Mamusia ... ect. Stach się bać co będzie od września ;)

    Zespół możemy założyć ;) nie mniejsze decybele ;) A do tego 15 msc stuknęło i nie chodzimy :O Leń i strachuś jeden.

    Jako ta co ostatnio zasypia gdzie popadnie i o której popadnie krzyczę AHOJ! ;)))

    OdpowiedzUsuń