28 czerwca 2013

Blondynka to stan umysłu, a nie kolor włosów...

No tak...
Kolorystycznie na mej szlachetnej głowie bywało różnie. Czasem szalałam mocno (Kate, pamiętasz?), acz blondu nie było nigdy... 
Więc- teoretycznie bliżej mi raczej do brunetki, niż blondynki...

Ale każde z nas wie, jaka jest różnica między teorią a praktyką??

Jadę ci ja sobie ostatnio do pracy. 
Co by zaparkować, muszę przejechać wzdłuż parkingu i zawrócić. Tak to sobie ktoś wymyślił. 
Turlam się więc najpiękniejszym-na-osiedlu zatopiona w myślach, nagle wzrok mój sokoli zaczepił się o coś... Coś, jakby znajomego... Po trudnych i długotrwałych procesach myślowych zaczynam kombinować:

-... o! moje auto, ale jakim cudem stoi na parkingu, skoro ja jeszcze nim jadę?????

Taaaaa.... Na parkingu stało, poza rejestracją, identyczne do najpiękniejszego-na-osiedlu autko, a ja niewyspana (a co? muszę jakoś się wytłumaczyć, hehe) wzięłam je za najpiękniejszego-na-osiedlu...

Teraz już wiem, skąd biorą się te wszystkie dowcipy: z życia :)
Tak więc blondynka (stanem umysłu, przynajmniej o 7.30 rano) życzy Wam miłego wieczoru :)

4 komentarze:

  1. O tak wczesnej porze mogą się przytrafiać różne rzeczy, nawet najprzedziwniejsze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam wtedy najlepsze pomysły, szkoda, że później nie są już one takie dobre :) Pozdrawiam

      Usuń
  2. A ja kiedyś przewiozłam na masce samochodu policjanta kierującego ruchem. I nie mogę tego nawet wytłumaczyć wczesną porą... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyobraźnia mi zadziałała :))) Jesteś niezła, heheheh

      Usuń