10 kwietnia 2013

Kabelmajster i spółka

Dzieci w przedszkolu zrobiły piękne palmy, mieliśmy więc pójść z nimi do kościoła w Palmową Niedzielę. Z racji tego, że jedna trzecia dzieci wymiotowała pół soboty, nie szła z nami w niedzielę. Druga trzecia spała, bo to jego pora spania. Z palmą pomaszerował więc tylko Młodszy.
 Jakoś tak się stało, że przespał u mnie na rękach całą mszę. Po wyjściu z kościoła sprawdzam, czy tylko udawał, bo niedawno udowodnił, że "przez sen" słyszy wszystko dokładniej, nasze gumowe ucho.

- Synku, a ty słyszałeś co ksiądz mówił?
- Taaaa... przeszkadzał mi...

********************

Młoda uderzyła się w coś, nie ma znaczenia, w co, bo wszystkie tego typu kontuzje kończą się tak samo. Moja córa jest jęczydłem do potęgi. Zaczęła zatem prezentować swoje, ćwiczone codziennie aż do perfekcji, umiejętności. Na to jej brat wyskoczył z "pocieszeniem":

- Młoda, nie martw się, taki los dzieci... :)




A "kabelmajster" to Groszek, który z uporem maniaka stara się wytropić wszystkie kable, kabelki i kabelusie w domu i je polizać :P, jednocześnie uciekając z krzykiem przed nadmierną miłością ze strony rodzeństwa...
 Aż chce się powiedzieć "taki los dzieci" ...

3 komentarze:

  1. Faktycznie - taki los dzieci! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehheeh , ale te kabelki muszą błyszczeć :D U nas Najmłodszy za to robi porządki w swojej komodzie i stale wyciąga ubrania na spacer ... Starsi ciągle szaleją na punkcie najmłodszego i przyznam szczerze , że jak są w domu , to mam RAJ NA ZIEMII ;D Bo młody pełza ( niestety ciągle na 4 ) za nimi tam i z powrotem ...
    Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  3. Taki los dzieci :) Żałuję, że na żywo nie mogłam tego usłyszeć :)

    OdpowiedzUsuń