14 grudnia 2012

Postępowy człowieczek

Postęp można rozumieć różnie. Od przejścia z nóg po wynalezienie koła czy od zmywania ręcznego po zmywarkę ( w tym przypadku nie obraziłabym się z praktycznego prezentu, do tej pory nie zdawałam sobie sprawy, ile brudnych naczyń "produkuje" pięcioosobowa rodzina).

Mocno postępowy zrobił się ostatnio Groszek: 
dwa zęby (w drodze dwa kolejne), ba-ba mówione mocno wyraźnie (i z chichotem na moją "reprymendę" "ma-ma masz mówić!!"), a kilka dni temu podniósł się na kolana, buja się przód- tył... mówiłam wtedy, że do świąt poraczkuje, ale nie wiedziałam, że aż TAK postępowy jest mój półroczniak- wczoraj ruszył, co prawda w tył, ale zawsze...

Postęp w szukaniu niani również nastąpił- jest niania, zainteresowana Groszkiem, "swoja babcia", ale jeszcze przed rozmową, więc nie wiem, czy nas na nią stać... Niania wyjechała na święta i musimy zaczekać... Norma, całe życie na coś czekam...

Oglądałam kiedyś komedię, w której żona wpadła w czarną rozpacz, bo mąż jej praktyczny prezent na urodziny czy inną rocznicę kupił (gdyby mój choć o kwiatach pamiętał sam z siebie, byłabym najszczęśliwsza na świecie...). 
W prezencie świątecznym miałam dostać laptopka nowego, bo stary lada dzień pójdzie do laptopowego nieba i smutno mi będzie (nie, żebym się od blogów uzależniła, o nie, tylko muszę być na bieżąco :)). 

Jakieś trzy dni temu nocował u nas, podróżujący tranzytem do Szkocji, przyjaciel. Rano zajadamy śniadanie. Za ścianą Szczęściarz urzęduje, nagle łomot, trzask. Przyjaciel zaniepokojony:

- Co to było?
- Szczęściarz żelazko zwalił na ziemię ...

(luzacko stwierdziwszy, nie wiedziałam, co za chwilę usłyszę...)

- Ninka, już wiem, co ci na gwiazdkę kupię!

Szczęściarz dumnie pokazuje mi nasze, już prawie byłe, żelazko... Jak nic, muszę mu to wyperswadować, bo mnie teść śmiechem zabije, jak zobaczy prezent (znając własnego męża, zdolny jest ową zbrodnię popełnić, taki romantyczny z niego gość)... 
A laptop już prawie wybrany... Też mi postęp, od lapka po żelazko...

P.S. Dziś w nocy urodziła się moja synowa. Julia. Podoba mi się to imię. Sąsiadeczce gratuluję, a nową synową sobie wychowam, hehe... 

2 komentarze:

  1. Jak dobrze pójdzie to Groszek choinkę pomoże ubierać :) Ściskam mocno.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlatego planujemy nietłukące ozdoby :) Problem polega na tym, że część z nich może nie dotrwać do wigilii, choćbyśmy przed kolacją stroili choinkę heh Ściskam

    OdpowiedzUsuń