23 kwietnia 2012

Kurier dzwoni raz, ale niektórzy są nad wyraz upierdliwi...

Odkąd mnie uziemiła i do domu wysłała prowadząca mnie lekarka, zajmuję się pasjonującymi czynnościami. Należą do nich m.in. codzienne spacery do domofonu w celu odpowiedzi na nader ciekawe pytanie:

- Tu kurier, mam paczkę dla sąsiadów z mieszkania nr. ...... (tu należy wybrać dowolny nr od 1 do 12), odbierze pani?

Ewentualnie:

- Może pani otworzyć? Ulotki przyniosłem!

Doprowadzają mnie tym do szewskiej pasji, zwłaszcza roznosiciele ulotek, bo przy drzwiach wejściowych wisi na ścianie kosz z przegródkami na wszelkiej maści ulotki... Tyle tytułem wstępu.

Rzecz miała miejsce kilka dni temu. Jak co dzień dzwoni domofon.

- Słucham?
- Ulotki przyniosłem, proszę otworzyć!

(głos jakby znajomy, ale nasz domofon ma w zwyczaju przerywać ewentualnie trzeszczeć, więc nie próbuję się sugerować "jakby" znajomym głosem)

- Przy drzwiach wisi kosz, proszę je tam włożyć!
- Proszę otworzyć!
- Nie, do widzenia!

Wracam do absorbującej moją uwagę, nader ważnej dla mnie czynności, jaką jest zmywanie naczyń i słyszę dzwonek. O, nie! Nie będę dyskutować z upierdliwcem!! Nie reaguję, dalej oddaję się zmywaniu. Kolejna seria dzwonków trwa co najmniej minutę, w końcu nie wytrzymuję i wracam do przedpokoju z Q@!#@!%&^ (znaczy się, miłymi słowami cisnącymi się na me usta :)

- Myśli pan, że jak będzie bezczelny, to wpuszczę pana na klatkę schodo....
- Ninka, wpuść, to ja, Szczęściarz!

I słyszę kulającego się ze śmiechu, własnego, poślubionego ładnych kilka lat temu męża, który oczywiście własne klucze w domu był zostawił...
Teraz mnie dopiero ciśnienie tętnicze trafiło i omal rodzić nie zaczęłam. Tylko przypadkowi zawdzięcza Szczęściarz, że go wpuściłam (palec mi się omsknął, gdy odwieszałam słuchawkę).

Tak to mniej więcej ojciec próbuje przyspieszyć pojawienie się na świecie swego najmłodszego potomka. W zasadzie mógłby być skuteczniejszy, bo mam już naprawdę dość własnej niemocy, a wszelkie próby jak do tej pory są zawodne, chociaż przyznać trzeba, że się chłopak stara, jak choćby ostatnio:

Siedzimy wieczorkiem, jakiś film w tv nas nawet zainteresował, dzieci śpią, więc w domku spokój, aż tu słyszę:

- A może byś się spakowała?

Zaskoczył mnie, zaczęłam się zastanawiać, gdzie też mnie mój absolutne-zaprzeczenie-romantyzmu mąż chce zaprosić, że muszę się spakować?

- A gdzieś wyjeżdżamy?
- Do szpitala!

No i szlag trafił nastrój, bo myśli wróciły na swój codzienny tok....... A ja tak się ucieszyłam :)))

3 komentarze:

  1. Haha! To chyba musiałaś się w film wczuć, że o rzeczywistości na chwilę zapomniałaś;-) Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. ja ostatnio miałam w drugą stronę... coś tam burczeliśmy na siebie ze Skarbem, wkurzał mnie już nie pamiętam czym, chyba mi przeszkadzał w porządkach, po czym poszedł do garażu. po minucie domofon dzwoni, w mojej głowie "@$%$#&*^$##!!!!" pewnie klucza zapomniał, albo coś mu mam zrzucać przez okno bo mu się przypomniało. odebrałam domofon i mówię wrogo coś w stylu: "NO I CZEGO ŁAJZO ZAPOMNIAŁEŚ?" a tutaj się odzywa damski miły głos "Dzień dobry, ja z administracji, wpuści mnie pani, rozliczenia czynszu mam..."
    Tja... a ten skubaniec stał pod garażem i wszystko słyszał i się ze mnie potem nabijał...
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, romantyczny to on raczej nie jest....

    OdpowiedzUsuń