28 września 2014

Nie zginie.......

..... przemysł farmaceutyczny dzięki nam, oczywiście. 
Od poprzedniego piątku "zaliczyliśmy" trzy wizyty u pediatry (która zapisuje antybiotyk wtedy, kiedy już nie ma innej furtki) i dwukrotne wsparcie finansowe firmy produkującej te specyfiki.
Trzecia wizyta w aptece "w drodze", bo dziś od rana Młoda z gorączką, rozmawia z Wielkim Uchem poprzez swoje zawalone, mocno czerwone gardło, więc optymistką raczej w tej sytuacji nie jestem.....


W związku ze związkiem dziś pochwalę się, za jakiego geniusza udało mi się wyjść...

Początek września. Początek drugiej klasy, zerówki, o przygotowaniu przedkomunijnym nie wspomnę.
Dziwnym zbiegiem okoliczności, wszystkie spotkania organizacyjne zbiegły mi się w jednym tygodniu.
Przez tydzień przed pierwszym z nich, przypominam mojemu ślubnemu szczęściu:

- Pamiętaj, musisz wrócić z pracy o czasie, bo jest spotkanie w szkole/przedszkolu/kościele*

Danego dnia, wraca Szczęściarz do domu, "na czas", wchodzi dumnie i mówi:

- Jestem, Ninka, zdążyłem! 
- No świetnie....

(chyba pochwalić go miałam, czy co?)

- Powiedz mi tylko, NA CO ???

Czułki mi opadły...... 
I jak tu takiego nie kochać? 
Czwarte dziecko mam, jak nic..... Bo trójka pozostałych tak samo słucha, co do nich mówię....

* niepotrzebne skreślić

3 komentarze:

  1. podziwiam, patrzę na te młode, zabiegane kobiety i podziwiam, skąd Wy czerpiecie siłę do tego wszystkiego?

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha, grunt to zachować poczucie humoru! Sądzę, że tylko to czasem może uratować rodziców.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się , że nie jestem sama na tym świecie ;) Ninko bez ciebie ....

    OdpowiedzUsuń