20 lutego 2014

Cudowne ozdrowienie i nowa akcja

Uszne perypetie już na szczęście za nami, ale co by równowaga w przyrodzie (i w ilości wirusów) była, chory jest znów Groszek. A ponieważ nie jest chciwym chłopcem, oddał część bakcyli swojej najukochańszej mamusi :). Tak więc od poniedziałku dogorywaliśmy sobie oboje- ja, faszerując się prochami (swoją drogą, skuteczne je teraz robią, skutecznie czyszczą kieszeń), mały- pobijając kolejne rekordy w pluciu syropkami na odległość. 
Do wczoraj, kiedy to nasza pediatra odesłała nas na izbę przyjęć szpitala z podejrzeniem zapalenia płuc... 
Nigdy nie myślałam, że taka wizyta może przynieść coś dobrego. Kilka godzin na izbie przyjęć szpitala dziecięcego? Kilka godzin w ciepełku, wśród równie kaszlących, lejących się rotawirusowo, czekających z kroplówką u boku maluchów, wśród biegających z obłędem w oczach pielęgniarek i lekarek, usiłujących skrócić czas oczekiwania do minimum.....? 
No właśnie.

Po kilku godzinach zabawiania prawie-dwulatka, tłumaczenia szkrabowi, że badania są potrzebne, siedzenia z inhalatorem .... wyzdrowiałam :) Cudownie, szybko i skutecznie.... Chyba, że to jednak ta inhalacja....
Obstawiam  cud... 
Choć do wieczora mówiłam jeszcze, że to adrenalina, że emocje mnie "trzymają" na nogach..... 
Ale dziś dalej nie boli mnie głowa, nie rozrywają się od środka zatoki, nie kaszlę i nie mam gorączki.... W życiu tak szybko nie wyzdrowiałam (zważywszy, że wczoraj w pracy prawie słaniałam się na nogach). Szkoda, że nie mogę polecić takiej kuracji wszystkim. Ba, ja nie chcę jej polecać.... 

A szkrabek czuje się już lepiej i nawet inhalator mu się spodobał. Co prawda tylko wtedy, kiedy nie działa, ale to też już coś. 

Byle do wiosny!

A w ramach chwalenia się osobiście- akcja "zgubne kilogramy" trwa. Pozbyłam się ich już prawie pięć (w planach jest dziesięć) i jest szansa, że w tym roku pokażę się w bikini. 
Chyba, że będzie tak, jak synoptycy zapowiadają i lata nie będzie.... 
Wtedy zostanę morsem (w zasadzie to chyba morsicą, ale co to za morsica po zgubieniu 10 kg???).

Zbudziło się moje szczęście, więc wracam do reala i inhalatora.... Miłego dnia :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz