27 stycznia 2012

Zima mnie zaskoczyła...

Nie tak dawno przyszedł do mojej pracy pewien pan tłumacząc, że spóźnił się, bo go zima zaskoczyła... Na moje zdziwione spojrzenie, bo spóźnienie nie było jakoś mocno tragiczne pan tłumaczył, że jest "z tych odśnieżających, których zima zawsze zaskakuje: :)))

Dziś rano, nieświadoma niczego, wszak za oknem śnieg już od paru dni, a po nocy taka sama jego ilość, jak wczoraj, gdy szłam spać, wyszłam z domu kierując się na parking.
Ponieważ jestem nie-posiadaczką termometru zewnętrznego, nie wiedziałam, że za drzwiami mróz -50 stopni w skali obowiązującej i w nocy w cudowny sposób przenieśliśmy się w okolice bieguna północnego w porze zimowej...
Dalej nieświadoma, na bezdechu kierując się do zieloniastego przeżyłam szok... I zaskoczenie... Usłyszałam znajome "klik" zamka centralnego, a potem... nic... znaczy się, nic nie mogłam zrobić, by otworzyć zielonego... Czworo drzwi (bagażnik odpada, bo i bez mrozu nie można go otworzyć kluczykiem, a tylko od środka takim specjalnym wichajsterkiem), jedne drzwi, drugie, trzecie, czwarte... Nic... Czas na rozwiązanie brutalne...
Wróciłam do domu i wyrzuciłam Szczęściarza z łóżka, w końcu jest facetem... Okazało się, że na uparty samochód nawet Szczęściarz nic nie poradzi, a ja obserwując jego próby otwarcia zielonego z domu, zastanawiałam się, kto w końcu wezwie policję do gościa chodzącego wokół samochodu w ciemnej kurtce i czapce próbującego z różnych stron otworzyć rzeczony...

Tym sposobem dojechałam dziś do pracy pół godziny po czasie, nie autem, a trzema środkami lokomocji z małymi wyrzutami sumienia, bo niepotrzebnie (tak mi się wtedy wydawało) wyrzuciłam chłopaka z łóżka o szóstej rano....
Że niepotrzebne to nie było, okazało się, gdy pracę skończyłam, bo mąż już czekał autkiem na parkingu i na obiadek zaprosił prezentując nowy zakup- środek zapobiegający zamarzaniu uszczelek...
Rycerz mój stanął na wysokości zadania i zaplusował tak, że mu chyba jednak drugiego syna urodzę :)))
Bo, że syna, wiemy już na 100%, byłam w tygodniu na "połówkowym" usg... Bardziej zmartwiła mnie uwaga mojej ginki, że "okruszka raczej nie urodzę" sądząc po tym, ze usg pokazuje , że Groszek jest starszy, a co za tym idzie większy, od swojego przypuszczalnego wieku o 2 tygodnie... A wiedząc, że Młodszy ważył 4100g przy urodzeniu- już zaczynam się bać... :)

12 komentarzy:

  1. To witam w gronie mających więcej niż jednego syna. Hihi ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ Cię dostało, najważniejsze że Rycerz zapunktował ;-)
    U nas 3 syn ;-) i co za tym idzie 3 cięcie ... brrrrrrr... jakieś 6 tyg do końca i strach coraz większy mimo, żem podobno starsza i mądrzejsza ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam kciuki :) Najmniej bałam się pierwszego porodu, teraz wiem więcej i już tak odważna nie jestem :)

      Usuń
  3. haha, no to ostry atak zimy u Was:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, zima polarna, przynajmniej subiektywnie i o szóstej rano :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Młodszy będzie miał z kim trzymać sztamę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to mnie najbardziej cieszy- między chłopcami będą tylko 3 lata różnicy, więc jest szansa, że będą się dogadywali :) Pozdrawiam

      Usuń
  6. Dla takiego Rycerza warto się poświęcić ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. U ans śniegu ani widu ;) no i mnie to wgraj ;)

    Gratuluję! Przewaga męskiego pierwiastka w domu nie jest taka zła, bycie w mniejszości też ma swoją siłę ;)Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam taką nadzieję, choć Szczęściarz twierdzi, że w końcu w naszym domu zapanuje demokracja :)))

      Usuń