15 października 2011

Logika pięciolatka czyli spokój nam chyba nie pisany....

Młoda przeszła ostatnio z głupio-mądrego etapu swojego życia (tłumacząc się z kolejnej głupoty śmieje mi się w twarz) w mocno destrukcyjny.

Efektem jej nowej pasji jest pomalowany czarnym flamastrem rękaw jej czerwonej kurteczki czy "upiększona" malowana pod koniec sierpnia ściana w salonie...
Z bardziej "genialnych" pomysłów mojej córki wyliczyć jeszcze mogę wsadzoną do skarpetki na nodze modelinę (fioletowa "żarówa") z którą przespacerowała się po dywanie w salonie zostawiając wyraźne ślady przestępstwa...

Po akcji z kurtką rozmawiam z Młodą:

- Córeczko, dlaczego to zrobiłaś? Przecież wiesz, że rysujemy tylko na tablicy lub kartce...
- Bo ja myślałam mamo, że jak to zrobię pod stołem, to nie zauważysz...

Logika pięciolatków jest dla mnie za trudna... Po powrocie Szczęściarza wołam wszystkich i zlecamy Młodej wymyślenie dla siebie kary.

- Możesz mi mamo zabrać flamastry...
(- No, córeczko, niezłe rozwiązanie... pomyślałam)
- ... mam inne w pudełku z kredkami...

...zwaliła mnie z nóg... bycie rodzicem bywa ponad moje siły...

Świadomość pojawienia się Fasolki w naszym życiu dociera powoli (kilka "popsutych" testów czy wizyta u lekarki jeszcze o ciąży nie świadczą, prawda? :))
Wychodząc w piątek rano do pracy życzyłam na wpół śpiącemu Szczęściarzowi, by on i dzieci dobrze się bawili w pracy i przedszkolu, na co usłyszałam "wy też"... Trafiło mnie, niczym obuchem w głowę, bo jestem jeszcze na etapie, w którym "zapominam". Początki zawsze są u mnie prawie bezobjawowe (nie licząc konieczności wymiany górnej części bielizny na większą, czym się wcale nie cieszę, bo i tak duża ze mnie kobieta).
Tak samo dotarła do mnie świadomość Młodej. Szczęściarz przysłał mi sms "jak się czujecie?"....

Dziękuję Wam za ciepłe słowa pod ostatnim postem. Były mi bardzo potrzebne. W tej chwili już wszystko się układa, a co wyjdzie z nowych porządków? Zobaczymy...

Komu placuszka jogurtowego z rodzynkami i wiórkami kokosowymi? Zapraszam :)

18 komentarzy:

  1. Ja placuszka, ja!!!!

    Na pewno w końcu zobaczysz i pozytywne strony tej nowej sytuacji, najwazniejsze że maz jest pozytywnie nastawiony, bo pewnie "zarazi" Cię w końcu optymizmem.
    Wiem, jak to jest kiedy się cos planuje a zycoe robi swoje, ale myśle, ze jest w tym jakiś cel, jakis sens...
    Jeszcze troche i też zobaczysz pozytywne strony sytuacji, a może z pracy nie bedziesz musiala rezygnować? Może to Dzieciatko zmieni Twoje zycie zupelnie? I moze naprawde na lepsze...

    OdpowiedzUsuń
  2. Wierzę w to. A to klasyczna sytuacja :i chciałabym i boję się :) A na placuszka- chodź, już robię herbatkę malinową!

    OdpowiedzUsuń
  3. to jest najnormalniejsza rzecz i dużo osób tak ma. Powiedzenie 'chciałabym ale się boję' jest wśród nas obecne od zawsze. W moim przypadku tyczy to prawa jazdy. . .

    OdpowiedzUsuń
  4. Haha, mała jest strasznie szczwana..
    herbata malinowa mówisz? masz jeszcze troche?

    OdpowiedzUsuń
  5. Del: ja zdawałam prawko cztery razy, ale w końcu się udało i co najważniejsze- jeżdżę i lubię jeździć. Zobaczysz, gdy się już odważysz,nie będziesz żałować- samowystarczalności przede wszystkim, bo nie będziesz musiała wreszcie nikogo prosić o podwiezienie, tylko sama pomkniesz przed siebie :) Wolność, to jest to! Pozdrawiam

    B . Jest, jest... I cieszę się z tego, ale nieśmianie się jej w twarz w momencie, gdy powinnam być poważna- to jest dopiero mistrzostwo! Herbatka się znajdzie, zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow, wow. Własnie przeczytałam. Najpierw baaardzo gratuluję. Każde dziecko to radość, szczęście i miłość. Dodatkowo masz to szczęście, że mąz się cieszy i jest z Tobą w takich chwilach, które są dla Ciebie trudne. Rodzina, jak to rodzina - lubi pomarudzić, wypowiadać swoje najmądrzejsze zdania. Mogliby się czasem ugryźc w język.
    Ja życzę Ci zdrowia, tzn. Wam! I... spokoju dla Ciebie, wyciszenia się i zaplanowania wszystkiego na spokojnie. Buziak

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem zdumiona! Dzieci potrafią naprawdę rozłożyć nas na łopatki. Ja swojego czasu nasłuchałam się jaka to ja byłam ,,łobuziara''. Malowanie po ścianach, było dla mnie na porządku dziennym. Wyciąganie maminych ubrań na środek dużego pokoju, garnków z kuchni i gotowania ubrań. Cały bajzel, do sprzątnięcia był na głowie mamy, któregoś dnia nie wytrzymała i zawiązała wszystkie szafki, żebym nie miała do nich dostępu. Na myśl przychodzi mi jeszcze jedzenie kociej karmy. I na tym zakończę swoją kompromitację :)

    Życzę powodzenia, pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zostało coś jeszcze? Ha, ha, ha mnie też powaliła szczerość Twojej córci :) Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Gdzie bym dziś nie zajrzała, tam jakieś słodkości. I dbaj tu człowieku o linię... Ciężkie życie łasucha.
    Słonecznego dnia.

    OdpowiedzUsuń
  10. Kochana, dawno mnie u Ciebie nie było. Aż wstyd się przyznać:( Zgubiłam do Ciebie linka:( Dziś szukałam w historii adresów blogu i wreszcie jestem u Ciebie. Przede wszystkim GRATULUJE z całego serduszka!!! "Bo ja myślałam mamo, że jak to zrobię pod stołem, to nie zauważysz..." Jest cudowna:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak czytam Twoje notki to zastanawiam się czy dałabym radę być rodzicem, i czy więcej w tym powodów do śmiechu czy do płaczu ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. na placuszka to ja się piszę :0) choć nie powinnam.nuda rzeczywiście Wam nie grozi :) Pomyslowość dzieci nie ma granic! zaczynam się bać ;))))))

    OdpowiedzUsuń
  13. Kantadesko: bardzo Ci dziękuję :)Buziaki

    Crystal: ty mnie kobieto nawet nie strasz, łudzę się cały czas, że na tym się skończy :))

    Roksanno: już niestety nie ma, ale jak wpadniesz, to dorobię :)

    Pewna kobieto: zima idzie, łasuchowanie to nasz naturalny (choć nielubiany) odruch... Pozdrawiam :)

    Fleksi: dziękuję :) Logika pięciolatki, pewnych rzeczy nie przeskoczę :)) Cieszę się, że znalazłaś :))

    Ano: śmiechu więcej w tym całym rodzicielstwie :) I trzymam kciuki, byś ty też "posmakowała" tego miodu :))

    Margolko: zapraszam :)bój się, bój :)))

    OdpowiedzUsuń
  14. A ja z innej beczki teraz: ale fajnie tego bloga zrobiłas ze to sie tak po tym tle przesuwa;)
    Podoba mi sie;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Podziwiam, szczerze. Ja mając jednego Młodego lat 7 ( za trzy miesiące już 8) nie mogę się zdecydować na rodzeństwo dla niego, bo sprawy rodzinne, bo praca, bo studia podyplomowe robiłam, bo kredyty. Podziwiam i może trochę zazdroszczę. pozdrawaim

    OdpowiedzUsuń
  16. Stokrotko :) miło mi, dziękuję, choć mojej zasługi w tym malutko...

    Primavero: Gdybym sama miała się zdecydować na trzecie dziecko (o dwójce decydowaliśmy świadomie) to pewnie też nie byłby to TEN moment... Los, opatrzność...? zdecydował za nas, a mnie pozostaje się dopasować... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. No ja tu zaglądam dość często więc mam nadzieję, ze kiedyś trafię :)

    OdpowiedzUsuń
  18. A ja znam takie przysłowie:
    Kto ma pszczoły - ten ma miód.
    kto ma dzieci - ten ma smród.

    A ja uwielbiam dzieci i podziwiam ich fantazję.

    OdpowiedzUsuń