4 lutego 2013

Przeżyliśmy :)

Dzisiejszy dzień zaczął się wczoraj wieczorem, kiedy to Groszek marudząc zakomunikował gorączkę. Pierwsza diagnoza- zęby, które wychodząc stwierdziły, że im cieplej, tym weselej...
Ciąg dalszy nie dał na siebie długo czekać. Szczęściarz skończył oglądać film, przykulał się z drugiego pokoju, jednocześnie budząc Groszka, który rozpalony, podbił słupek rtęci (no, dobrze, rtęci w tym termometrze niet...) do 39 stopni... Z racji braku innych objawów pada druga diagnoza- zęby... W związku z tym ciąg dalszy nocy już prawie pracującej matki jest wiadomy...

Poranna pobudka i mkniemy z Groszkiem na drugi koniec miasta, gdzie czeka na nas równie zestresowana (jak ja) niania. Okazało się, że jedynym, który przeszedł do porządku dziennego nad faktem, iż matka zmieniła status z "na urlopie wychowawczym" na "kobieta pracująca" był Groszek. 
Na tę okoliczność cudownie przestał gorączkować, nie rzucił mi się łkając spazmatycznie w ramiona. Ba! on ledwo zauważył, że wyszłam... Być może miał z tym nieco wspólnego fakt, iż wczoraj przynieśliśmy z piwnicy worek zabawek po dzieciakach, z którego to worka lwia część wylądowała w domu niani, a Groszkowaty znalazł tam dla siebie i coś, co można w stronę gardła popchnąć i coś, czym można walnąć resztę innych cosi....

Po tym wszystkim praca wydała mi się oazą spokoju. 
Dzień mknął z prędkością światła, nagle okazało się, że czas wychodzić, a ja "tylko" raz zadzwoniłam do niani, by dowiedzieć się, że wszystko gra... Żeby było śmieszniej, częściej niż ja do niani, dzwonił dziś do mnie Szczęściarz, by dowiedzieć się co u syna... 

To w zasadzie byłoby na tyle ze studia programu "porzuć domowe pielesze, wróć do pracy", gdzie sprawozdanie prowadziła dla państwa Nina, od dziś "matka pracująca i dobrze jej z tym" :)

3 komentarze:

  1. No to super wszystko sie ułozyło :)) Na darmo były wszystkie nerwy :))
    A to jednak jest najprawdziwsza prawda, że w pracy się odpoczywa...psychicznie oczywiście:) Dla mnie zawsze pójcie do pracy i oderwanie się od domowych obowiązków było zbawieniem :)) Dzięki temu jeszcze nie zwariowałam :)) Choć wiem i nawet jestem w stanie to zrozumieć, że jest dużo Mam, które uwielbiają spedzać czas ze swoimi dziećmi i chciałyby robic to jak najdłużej :)
    Pozdrawiam
    Aleńka

    OdpowiedzUsuń
  2. No to wieści ekstraklasa, jakby to określił któryś z moich "podopiecznych" ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. No, proszę i wszystko zaczyna się układać. I bardzo dobrze. Całuję i ściskam.

    OdpowiedzUsuń