10 listopada 2012

Buntownicy

Odkąd Młodszy skończył cztery lata, stał się bardziej roszczeniowy... "ja chcę" pojawia się coraz częściej w naszych rozmowach, co ciekawsze działa to tylko w jedną stronę- patrz: Młodszy ma dostać coś tam już, teraz, w tej chwili, a reszta od niego nic absolutne...( coś, jak Kali sienkiewiczowski)

Kilka dni temu opowiadałam koleżance sytuację z autobusu (zielonego nie ma, a nowiuśkiego nawet na horyzoncie jeszcze niet, chociaż kaska czeka, buuuuu....), którym do firmy musiałam ci ja pojechać...

Do ad remu. Jechał był nim (autobusem, znaczy się) tata z synkiem w wieku lat nieco przed nastolatkowym, plus minus dziewięć- dziesięć, który to syn "opowiadał" całemu autobusowi łącznie z pasażerami, jakiego to ma fatalnego ojca, bo ten nie chciał wykonać rozkazu, tylko wciągnął syna do autobusu i cierpliwie tłumaczył, że czasu nie mają i muszą nim jechać... No, normalnie na policję zadzwonić i skazać ojca na kazamaty :) 

Jedziemy tak sobie już z trzy przystanki, syn nie milknie, w końcu obiecuje ojcu, że "zabije go"... Widząc minę ojca zorientowałam się, że groźba padła nie pierwszy raz i rzeczony po prostu ją zignorował, znaczy się, chował się nie będzie....

Wraz z koleżanką, która takie tematy na co dzień przechodzi (czwórka dzieci od 17 lat do 1 roku) stwierdziłyśmy  że cudaczne fazy i bunty przeżywają nasze progenitury...

No i teraz, dziś, przed chwilą doświadczyłam na własnej skórze, że i bunty zaraźliwe są... 
Mam coś takiego, że wraz ze stopniem niewyspania spada u mnie poziom cierpliwości, w związku z tym potworzaki wydają się bardziej potworne i zbuntowane... 
Chcąc zakończyć dyskusję mówię małym paskudom:

- Dzieciaki, spróbujmy zrobić tak, że wy będziecie bardziej słuchać, to, co ja mówię, a ja będę mniej krzyczeć?    (...krzyk jako stan przed furią jest kolejnym stadium po: prośbie, łagodnej perswazji, poleceniu  i nakazie...)
- CO?????   (to Młoda "obudziła" się, że matka czegoś od niej chce, patrząc nieprzytomnym wzrokiem na rodzicielkę...)

Czułki mi opadły... Ostatnio powtarzam każde polecenie dwa razy, bo co dotyczy Młodej, na pewno nie dotyczy Młodszego, to po co ma słuchać, żeby np. ominął tę kałużę? Czekam z niecierpliwością, aż Groszek zacznie biegać i będę musiała powtarzać wszystko trzy razy... Normalnie nie mogę się doczekać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz