Z racji tego, że Młodszemu tata dał obietnicę, to i dotrzymać jej musiał.
A zaczęło się we wrześniu.
Poszła Młoda ze swoją chrzestną do kina. Na "dziewczyński" film. To i Młodszy w domu się ostał.
Popłakał trochę w domu... Żeby śmieszniej było, zrobił to PO powrocie siostry z kina, po tym, jak oddała wielkiemu uchu cały napój, popcorn i żelki, na które chrzestną naciągnęła. Że on "też chciał iść na Dzwoneczka z Młodą, buuuuuuu.....".
I tata obiecał mu wspólne wyjście dla facetów, na film "chłopacki".
Z racji tego, że nic ciekawego nie chciało wleźć na ekran, a podczas wizyty u teściów Szczęściarz wpadł na genialny pomysł pójścia na mecz "lokalnej siódmej ligi". Mecz przyjaźni (hehe), żeby nie było. Wcisnęłam mu Młodszego, co by zaliczył męskie wyjście.
Wracają moje chłopaki z meczu i opowiadają, jak fajnie było, jak się nakrzyczeli i w ogóle...
Na to Szczęściarz mówi, że krzyczeli i owszem... Kibice nazwę swojego klubu, a Młodszy (krzyczał tak, że wzbudził ogólną wesołość...)
"Bob Budowniczy, damy radę!!!"
No! Bob to Bob i zawsze da radę! ;D
OdpowiedzUsuń