18 września 2015

Trudne początki...

Walczymy z "tęsknotą przedszkolną". Groszek rozpacza, ledwie wstanie, już "nie chce do przedszkola".... Próbujemy różnych metod, z przekupstwem włącznie.... 
Szampon (czyt. szampan dla dzieci) vel gazowana, barwiona i mocno słodzona woda w szklanej butelce z korkiem, która działa na najmłodszego niczym narkotyk... Zwłaszcza, że dostaje go tylko z okazji czyichś urodzin... Działa niezawodnie. 
Jeszcze nie dostał, bo nie było dnia bez rozpaczy, ale kombinuje. Przyszedł do mnie niedawno i widać po minie, że bardzo, bardzo mocno kombinuje.

- Mamo....
-Co synek?
- Ja uśmiechnąłem się do pani....
- To miło, synku...
- Dostanę szampona?

I do tego całkowicie-tatusiowo-łobuzerski- uśmiech....
Trudno takiemu odmówić... Tym bardziej, że jego ojcu też nie potrafię... Nie dostał, ale próbuje dalej....

5 września 2015

Od nowa

Gdy próbuję przypomnieć sobie, co też robiliśmy i jak też wyglądało nasze (moje) życie przed erą potomków, ciężko mi to przychodzi. Jakieś wyjścia do kina spontaniczne, jakieś spotkania z przyjaciółmi, jakieś wakacje, spanie na plaży w Chorwacji czy pyszna śliwowica w górach niekoniecznie po polskiej stronie.... I tyle... 
Cisza w domu, porządek na podłodze, nieporysowane ściany w pokojach i własna sypialnia. 
I pustka.
 Brak czegoś ważnego, tyle,że wtedy jeszcze nie wiedziałam,czego....

Dziś już wiem. 
Na własne życzenie załatwiliśmy sobie wieczory pełne "ja jeszcze tylko..." i "idź wreszcie spać", zamiast wyjść z domu. "Krainę lodu" zamiast ambitniejszych filmów. Bałagan na podłodze. Klocki, które wbijają się w stopy. Buty, które nie mieszczą się w szafce w przedpokoju. I majątek wydawany w sierpniu na wyprawki. Trzy już w tym roku. Tornistry, kapcie, bloki, plasteliny.... 

W tym roku osiągnęłam też kolejny poziom. Dowiedziałam się wielu rzeczy. O sobie. O tym, jak wiele rzeczy zapomniałam.
Zapomniałam, że błękitne niebo oglądane z poziomu hamaka może być tak piękne. Że śniadanie zjedzone od początku do końca we własnym łóżku może aż tak smakować. Że dom wysprzątany i przez kilka godzin w takim samym stanie może tak cieszyć.

A potem wraca czeredka i życie nabiera smaku i pełni. Nagle musisz wysłuchać kilku naraz opowieści, co tam w szkole. Zapewnień, że jutro na pewno dziecię  nie da się odprowadzić do przedszkola. Że na jutro musisz kupić jeszcze to czy tamto, a na drugie śniadanie masz zrobić co innego niż to,co było dziś, bo to niesmaczne było.....

Życie. I kocham to życie. Z całym jego blaskiem i cieniem. 
I wcale, ale to wcale ;) nie przeżywam, że moje maleństwo pomaszerowało do Motylków i spędza dzień z paniami, które muszą go
przytulać zamiast mnie. Bo płacze, a przecież wcale nie chce tam być. Bo chce być u niani.....

Wracam. Na stare tory z dodatkowymi wagonikami. Odżyłam. Rozwinęłam się. Dojrzałam. Zmieniłam się. 
Starzeję się?