25 lipca 2014

Marsjanie na Marsa

Urlop mam. W związku z tym zrelaksowana jestem jak-cię-nie-mogę.... Trójka dzieci tak mnie nie relaksuje jak faceci.

Pojechałam ci ja ostatnio na działkę, a tam u sąsiada nie kończący się remont. I robotnicy. Wjeżdżam do nas, a tam do naszej wody podpięci panowie, "bo przecież ogrodzenie robią wspólne, a wody to znikomą ilość wzięli, a w ogóle czego się kobieto czepiasz i ja nic nie wiem, tam jest brygadzista, z nim rozmawiaj?"..... Wnerwica mnie wzięła, nawet kąpiel w jeziorze nie pomogła. Nie chodzi o wodę, sąsiad nam prądu użycza, więc logiczne, że bym się zgodziła, ale bezczelnego traktowania mnie jak głupiej kobietki, z którą się nie liczy, nie zdzierżę!

Wczoraj miałam plany. I plany szlag trafił. Przez kogo? No przecież! 
Szczęściarz miał wypakować foteliki ze swojego auta, bo uziemiona bez tego jestem. Wypakował? Jasne, że nie wypakował! W dodatku zabrał ze sobą spacerówkę, więc jazda autobusem do miasta też odpadła, bo mój dwulatek ostatnimi czasy sprint trenuje zawzięcie.... "Sorki, Ninka, zapomniałem, ale za to weź ich (dzieciaki, znaczy się) i...." Pan Złota Rada natychmiast zagospodarował mi czas!

W ramach relaksu zakupiłam jakże przydatny każdej kobiecie sprzęt. Szlifierkę. Krzesła i stół odnawiam. Przyszedł Szczęściarz do domu i co usłyszałam? Na pewno nie- "Ninka świetny pomysł miałaś, nie musimy wydawać qpy kasy, bo te już zniszczone były". O nie. Usłyszałam "dlaczego robisz to w domu? Zakurzyłaś moje szorty (które notabene leżały w kącie w przedpokoju, a nie na swoim miejscu w szafie, ale kto by się tym przejmował?).

I na koniec znowu budowlańcy. Tym razem vis a vis naszej sypialni. Wczoraj 7.01, dziś 6.37 odpalili jakiś sprzęt głośno-tnący i sen Niny poszedł się bujać... 

Faceci na Marsa! Nie tylko ja tak twierdzą, zanim zdążyłam coś im powiedzieć, podeszła do gości sąsiadka i dość wyraźnie powiedziała, co o nich myśli o takiej barbarzyńskiej porze....

Niewyspana i wqrzona idę kontynuować urlop. O!
 A Wam życzę odpoczynku :)