Się działo ostatnio... Wiele razy zabierałam się do pisania, ale okazuje się, że i przy komputerze dobrze się zasypia... W związku z tym w roboczych mam kilka rozpoczętych postów i nic poza tym...
A miało być:
- o tym, jak Groszek z uporem maniaka realizuje swój niecny plan wyrzucenia za balkon wszystkiego, co się zmieści pod barierką. Przyłapany i zawrócony z drogi nie zraża się, tylko przegrupowuje siły i zaczyna od nowa, kończąc czyn złowieszczym " HA!!"
- o tym, że mały leń zrobił swój pierwszy krok, ale drugiego już nie chce... W zasadzie aż tak bardzo się nie martwię, bo raczkując ma przynajmniej zajęte ręce...
- o tym, jak moje małe morsiątko siedziałoby w jeziorze godzinami, a utrzymanie go poza wodą wywołuje niezłe wrażenia akustyczne...
Może powinnam porozmawiać z agentem jakiegoś zespołu? Bon Jovi ostatnio grali, może chcieliby małego, wrzeszczącego berbecia? Chociaż z drugiej strony, on wrzeszczy tylko wtedy, gdy mu się zabiera "coś fajnego" np. pilota od telewizora, tak więc motywowanie go byłoby czasochłonne...
- o tym, że moja maleńka córeczka, kruszynka, hipochondryczka, którą wiecznie coś boli, a brat pozbawia co lepszych kąsków, właśnie oficjalnie ukończyła przedszkole (nieoficjalnie jeszcze troszkę tam pochodzi) i potupta we wrześniu do pierwszej klasy... I w związku z tym od września jedno dziecię będzie w szkole, drugie w przedszkolu a trzecie u niani... Cud-miód-i-orzeszki...
- o tym, jak w tej chwili patrzę na to, jak cała trójka turla się po naszym łóżku, gdzie starszaki próbują doprowadzić najmłodszego do łez z bezsilności, co w sumie jest u nas normą....
- o tym, że studia logistyczne mi niepotrzebne, bo ćwiczenia praktyczne zaliczam codziennie... I tak tylko jednego przedpołudnia muszę np. zabrać dwie trzecie moich dzieci, zawieźć je do dentystki, odwieźć jedno do babci, drugie do niani, sama pojechać do pracy, później: niania, babcia, sklep papierniczy, spożywczy i powrót do domu... Inne dni są nie gorsze...
W sumie mogę już robić kursy dla tatusiów, którzy są zdziwieni "miałem zrobić obiad?? jak to?? przecież ja się dziećmi ZAJMOWAŁEM!!"
- wreszcie o Młodszym, który zaczyna błyskać humorem (gdy tylko siostra mu na to pozwoli, gaduła jedna).
Siedzi sobie kiedyś Młodszy w samochodzie, jedziemy, ja zagaduję towarzystwo:
- a Młodszy śpi?
- siedzę sobie cichutko...
Tak więc cichutko
(tylko wirtualnie, bo w realu już po pierwszej awanturze)
życzę Wam miłej niedzieli :)