10 marca 2013

Master Szefowie

Przychodzi do mnie Młoda.

- Mamo, zrobisz coś do jedzenia?
- Zrób sama, tylko dla Młodszego też.

moje dzieci mają to do siebie, że wszystko, absolutnie wszystko, musi być do mililitra, milimetra, miligrama i wszystkich innych mili-, "po równo"

zaczynam prasować i słyszę

- Mamo, ale nie wchodźcie teraz z tatą do kuchni!

zostawienie w kuchni sześciolatki i czterolatka samopas bywa ryzykowne, ale niech im będzie, kuchenki nie potrafią odpalić, noże mają swoje ikejowe, matce, póki co, uszy jeszcze nie odpadły, więc choćby z ciekawości się byłam zgodziłam

prasuję sobie spokojnie, małolaty wspinają się po krześle na szafkę
kolejny ciuch
serwetki wyciągają z szafki, znaczy się, elegancko będzie

-mamo, nie zaglądaj!

ok, przecież mam salon połączony z kuchnią, nie muszę zaglądać, samo się zagląda

spodenki, żelazko
biegnie Młoda 

- Młodszy zaczekaj, zaraz wracam!

Młodszy biegnie pod toaletę

- Młoda, co mam teraz zrobić?

w życiu nie byli tacy zgodni

- wymyśl coś!
- Mamo, podasz mi coś z szafy? Bo to wysoko jest.
- Ok, czego potrzebujesz?
- Miód.
- Już ci podaję miód do kolacji, synku
- To nie kolacja, to... POSIŁEK, mamo!

czemu nie, może być miód, skoro to posiłek?
kolejne body rozmiar 86
Młoda wraca do kuchni, chwali wybór brata, słyszę spadający na ziemię talerz

- NIC SIĘ NIE STAŁO!!

ok, skoro nic, prasuję kolejną bluzeczkę

- Mamo, jeszcze chwilę!

ok, znaczy się, że jeszcze poprasuję
gromada prania całotygodniowa znacznie się skurczyła
O! kulminacja, małolaty przenoszą imprezę na stół

- Młodszy tam połóż serwetki, a tu talerzyki, mamo, tato zapraszamy!

na stole stoją małe filiżanki na talerzykach, w nich herbata, zimna, bo zimna, ale jaka ma być, skoro od rana stoi? na talerzach śniadaniowych misiek żelkowy, dookoła twaróg, a na nim trzy (i ani jednej więcej) kropelki miodu i jedna śliwkowych, babcinych powideł,a do tego łyżeczka na serwetce

- Smacznego!!!

Gordonie Ramsay bój się, konkurencja rośnie!

9 marca 2013

Prezent z okazji...czyli jak uszczęśliwić męża

Prezent z okazji Dnia Kobiet, oczywiście. 
Szczęściarz dostał. 

Największa gaduła w okolicy (czyli mła) głos straciła :)
I to dosłownie...

W związku z tym mogłam  dziś (celowo w czasie przeszłym piszę) sobie pochorować... Od 6 do 8.30 rano, bo potem Szczęściarz na piłkę pojechał... 

Tak więc, niedługo będę bogata, gdy opatentuję sposób leczenia chorej krtani szczotką i odkurzaczem w oparach pary wodnej z żelazka...

Odlatuję więc...

Milej soboty :)