31 grudnia 2012

Krótko i na temat czyli koniec roku za pasem

Młodzież przechodzi dziś samych siebie (przedszkole nieczynne, więc Groszek cierpi na chroniczny niedobór snu dziennego, spowodowanego miłością rodzeństwa :). 
Od rana kolorowali, bawili się w pokoju razem, teraz oglądają bajkę, która Młodszy pozwolił wybrać siostrze (Młoda, może być Barbie, jak chcesz :))... I ani jednej kłótni...
Koniec roku, jak nic.... 

Moje podsumowanie roku będzie krótkie.

 Takie oto cudo


pojawiło się w maju i zmieniło nasze życie.... A potem było już tylko ciekawiej...
I teraz....


... na cały 2013 rok życzę Wam wszystkim, by

wszystko, co Was spotka zmieniało życie na lepsze,

szczęścia, miłości i spełnienia marzeń 

oraz szampańskiej zabawy dzisiejszej nocy :)

Nina i cała gromadka

28 grudnia 2012

Tym razem nie robię żadnych planów na przyszły rok...

Siedzę na kanapie, w ręku kawa, w jednym pokoju śpi Groszek, w drugim bawią się szkraby. I myślę. Myślę, że jestem szczęściarą (no, w końcu mam męża Szczęściarza :))
I myślę też, jak często tego nie doceniam. Chcę więcej, lepiej, szybciej, zamiast cieszyć się tym, co w tej chwili. A taka chwila też jest piękna.... 
Ale trzeba żyć dalej. 
Tak więc w lutym (jeśli wszystko się uda) wracam do pracy... Zaczynam wymyślać, jak to wszystko się potoczy. Taki już ze mnie okaz. Muszę wszystko poukładać, nie potrafię zacząć czegoś z myślą "jakoś to będzie"... Z jednej strony Groszek, z drugiej- ja. I wiem, że lepiej będzie dla niego, gdy wrócę do pracy (w tym miejscu niektóre osoby mogą być zbulwersowane...), bo lepiej spędzi czas ze szczęśliwą mamą, uwielbiającą swoją pracę, niż z tą jej wersją, zazdroszczącą innym wychodzącym z domu...
I poza zorganizowaniem swojego życia na nowo- nic innego nie planuję. Pamiętam jeszcze plany na nowy rok sprzed dwóch lat... Dla przypomnienia: dzieci-do przedszkola, ja- do pracy. Do czerwca plan wykonany, we wrześniu dostałam bonus: wiadomość o ciąży :))) I dlatego tym razem chcę tylko tego, by wszystko przebiegało bez większych zgrzytów, bym potrafiła łapać takie chwile, jak dziś, bym umiała się nimi cieszyć, nie próbując niczego przyspieszać... Myślę, że to dobry plan na cały rok... A będzie się działo, oj, będzie... Praca, niania, zerówka, pierwsza klasa... Nuda nam nie grozi... A jeśli będzie nudno, na pewno się nie obrażę.... 
Tak więc łapmy chwile, cieszmy się nimi i nudźmy się, ile tylko się da...

P.S. Nie będę się chwalić, jak byłam grzeczna w minionym roku, napiszę tylko, że Mikołaj był baaaardzo szczodry i już nie grozi mi odcięcie od blogowego świata, więc tak szybko się mnie nie pozbędziecie :) Miłego dnia!

24 grudnia 2012

Tak po prostu....

Kochani. Niedługo dowiemy się, nie- czy, ale -jak bardzo, byliśmy grzeczni przez ostatni rok (tak przynajmniej tłumaczę szkrabom przez ostatnie dni). Tak więc, pomiędzy pierogami a barszczem (no, dobrze, ściemniam, bo pierogi i barszcz już czekają na odgrzanie na balkonie) 
życzę Wam wszystkim

dziecięcej radości płynącej ze świąt, 
tego, by wszystkie kłótnie pozostały tam, gdzie zwykle kłótnie się zaczynają, 
spacerów , 
odrobiny obżarstwa, 
bieli skrzącego się śniegu, 
światełka lampek choinkowych
 i śmiechu, bo tego ostatniego na co dzień jakby mniej... 
No i towarzystwa bliskich osób... nie tylko w święta, ale i po nich...
Szczęścia i miłości. Tego Wam życzę. 
Nina.

16 grudnia 2012

Jasełkowo z nadzieją

Jak co roku o tej porze dzieci przedszkolne przygotowują się do jasełek. Moje starsze dziecię rok temu tak zabłysło, że dostało aktualnie trzy kwestie i kolędę do odśpiewania. W związku z tym powtarzamy i powtarzamy, i powtarzamy je, do upadłego. Jeden z tekstów zaczyna się od "dziś jest boże narodzenie". 

Siedzi Młoda w pokoju i nad czymś duma. Przechodzę obok i zaczynam: "dziś jest boże narodzenie...." z myślą, że Młoda podejmie temat i dokończy swoją jasełkową kwestię. Młoda nieprzytomnym wzrokiem patrzy na mnie, zaczyna bystrzeć i nagle widzę minkę pomysłowego Dobromira, gdy już rozwiązał problem, po czym słyszę pełne nadziei: 

- Taaaaaaaaaaaak?????

No i weź tu ich nie kochaj :)

15 grudnia 2012

Post szkoleniowy

Temat szkolenia:  jak zmotywować faceta, by w sobotni poranek własnoręcznie wykonał porządki w szafie?

Osoby uczestniczące:  wyżej wymieniony facet

Cel szkolenia:  znalezienie pożądanej rzeczy od razu, bez szukania

Powód :  poszukiwanie spodni dresowych potrzebnych "na już"

Co trzeba zrobić, by facet sam, z własnej i nieprzymuszonej woli, w sobotni poranek zrobił coś, do czego nikt, absolutnie nikt, nie zmusiłby go bez potrzeby? 
Trzeba pozwolić mu samemu sprzątać swoje rzeczy wcześniej. Efekt tego? Sobotni poranek, facet wybiera się, by pograć w swoją ulubioną piłkę, potrzebuje do tego odzieży wierzchniej w postaci spodni i koszulki. I o ile każda koszulka się nada, to spodnie muszą byś dresowe. 
A gdy ich nie ma? 
Sprawdza się wszystkie kąty, kosz na brudy, półkę w szafie, kosz na czapki i rękawiczki, wyciąga się wszystkie rzeczy do prania przy okazji odnajdując swój drogocenny skarb, poszukiwany od dawna i wreszcie- wyciąga się systematycznie wszystkie rzeczy z półek, odnajdując przy okazji kilka zaginionych skarpetek i spodnie zaplątane w koszulki czy ulubiony t-shirt wciśnięty w tył półki ze spodniami... 
A dresu dalej nie ma... 
Co się robi dalej? 
Oskarża żonę i dzieci o umyślne spowalnianie wyjazdu na piłkę. Manipuluje żoną, co by pomogła (rzeczona szuka co dzień ubrań dla czwórki z pięciu członków rodziny, więc odmawia). 
W panice przeszukuje się ostatni nieprzeszukany kąt i wreszcie odnajduje się zgubę.

Efekt szkolenia: porządek w szafie doceniony być może bardziej niż ten, robiony przez automatyczny robot piorąco- układający (czyt. żonę). 
Co prawda "porządek" ten, już od ostatniej ciąży został scedowany na zainteresowanego stwierdzeniem: 
jak sobie schowasz, tak szybko ZNAJDZIESZ :))), ale jak widać, szkolenie w tej dziedzinie potrzebne jest :)

14 grudnia 2012

Postępowy człowieczek

Postęp można rozumieć różnie. Od przejścia z nóg po wynalezienie koła czy od zmywania ręcznego po zmywarkę ( w tym przypadku nie obraziłabym się z praktycznego prezentu, do tej pory nie zdawałam sobie sprawy, ile brudnych naczyń "produkuje" pięcioosobowa rodzina).

Mocno postępowy zrobił się ostatnio Groszek: 
dwa zęby (w drodze dwa kolejne), ba-ba mówione mocno wyraźnie (i z chichotem na moją "reprymendę" "ma-ma masz mówić!!"), a kilka dni temu podniósł się na kolana, buja się przód- tył... mówiłam wtedy, że do świąt poraczkuje, ale nie wiedziałam, że aż TAK postępowy jest mój półroczniak- wczoraj ruszył, co prawda w tył, ale zawsze...

Postęp w szukaniu niani również nastąpił- jest niania, zainteresowana Groszkiem, "swoja babcia", ale jeszcze przed rozmową, więc nie wiem, czy nas na nią stać... Niania wyjechała na święta i musimy zaczekać... Norma, całe życie na coś czekam...

Oglądałam kiedyś komedię, w której żona wpadła w czarną rozpacz, bo mąż jej praktyczny prezent na urodziny czy inną rocznicę kupił (gdyby mój choć o kwiatach pamiętał sam z siebie, byłabym najszczęśliwsza na świecie...). 
W prezencie świątecznym miałam dostać laptopka nowego, bo stary lada dzień pójdzie do laptopowego nieba i smutno mi będzie (nie, żebym się od blogów uzależniła, o nie, tylko muszę być na bieżąco :)). 

Jakieś trzy dni temu nocował u nas, podróżujący tranzytem do Szkocji, przyjaciel. Rano zajadamy śniadanie. Za ścianą Szczęściarz urzęduje, nagle łomot, trzask. Przyjaciel zaniepokojony:

- Co to było?
- Szczęściarz żelazko zwalił na ziemię ...

(luzacko stwierdziwszy, nie wiedziałam, co za chwilę usłyszę...)

- Ninka, już wiem, co ci na gwiazdkę kupię!

Szczęściarz dumnie pokazuje mi nasze, już prawie byłe, żelazko... Jak nic, muszę mu to wyperswadować, bo mnie teść śmiechem zabije, jak zobaczy prezent (znając własnego męża, zdolny jest ową zbrodnię popełnić, taki romantyczny z niego gość)... 
A laptop już prawie wybrany... Też mi postęp, od lapka po żelazko...

P.S. Dziś w nocy urodziła się moja synowa. Julia. Podoba mi się to imię. Sąsiadeczce gratuluję, a nową synową sobie wychowam, hehe... 

5 grudnia 2012

Ciemna strona mocy

Gdybym kiedyś usłyszała, że znajdzie się ktoś (w moim wypadku ktosie), kto będzie regularnie, czasem co do minuty:

- budzić mnie w nocy tak, że nie prześpię na raz więcej niż dwie godziny,
- pluć na mnie,
- szarpać za włosy, zostawiając sobie za każdym razem część na pamiątkę w garści,
- gryźć,
- wymiotować na moje świeżo założone, czyste ubrania,

powiedziałabym, że ten ktoś torturuje mnie perfidnie... I są to tortury najcięższego kalibru...

Niedawno przeczytałam gdzieś, że "jeśli kobieta spełnia wszystkie zachcianki faceta, znaczy się, że go urodziła". I jest to prawa. 
Mama jest w stanie wytrzymać wszystkie tortury, uśmiechając się jednocześnie (nie powiem, jakie słowa wykrzykuję w duchy w momencie, gdy znowu muszę wstać, nie mogąc jednocześnie otworzyć nawet jednej powieki). 
Uroki macierzyństwa? Tortury macierzyństwa... 


 A poza tym Groszek już siada, w wózku woli paść na twarz, niż się oprzeć... Trzecia gaduła rośnie (po kim on to ma? :))) 
A ja szukam niani... Jak wszystko dobrze pójdzie, w lutym wrócę "do ludzi". Pełna obaw o najmłodszego, bo "jakaś obca baba" (zdanie Szczęściarza) będzie spędzać z nim czas... Na szczęście mam stałe godziny pracy, bez nadgodzin, więc jakoś się wszystko musi udać... I uda, tego się trzymam...


2 grudnia 2012

Poszedł wyrzucić śmieci.....

.... i wrócił cztery godziny później.... a mnie zostawił z siódemką dzieci.... kto? własny mąż, oczywiście... 

Moja bratowa miała w ten weekend szkołę, brat wybył służbowo, babcie niedysponowane. Padło na mnie. Siódemka dzieci od pół roku do jedenastu lat, przez dwa dni  po kilka godzin. Myślałam, że chora trójka to armagedon, ale siódemka, w tym dwa niemowlaki? W pewnym momencie stałam już tylko z Groszkiem na ręce i kontrolowałam, czy sparing- partnerzy, czyli Młodszy i jego rówieśnik się nie pozabijają... masakra... Żeby było "śmieszniej" to moje własne progenitury dostały "małpiego rozumu" i powodowały wszelkie "momenty", reszta jakby grzeczniejsza, bronili się zaledwie.....


Groszek w ciągu tygodnia dorobił się dwóch zębów, co poskutkowało łagodniejszym traktowaniem rodzicielki- przestał gryźć... Dziś pierwsze próby na kolejnym poziomie. Okazało się, że nie dość, iż przemieszczanie do przodu przybliża do zabawki, w odróżnieniu od cofania, to jeszcze można oderwać brzuch od podłoża, a nóż - widelec coś z tego wyniknie?

Na własnej skórze doświadczyłam ostatnio, iż własne dziecię, owoc łona, księżniczka, najstarsza córeczka, w depresję może jednym zdaniem wpędzić...

Siedzimy sobie na kanapie, przyszła moja córunia i cichutkim głosikiem zapytała, czy może mnie uczesać? Ponieważ nie zagrzmiało i inne znaki z nieba nie spadły na mą pokrytą farbą siwą głowę, nieopatrznie się zgodziłam, bo niby dlaczego nie?

Czesze mnie dziecię, cieszy się jak gwizdek, ale nawet wtedy niczego nie podejrzewałam... Skończyła swe dzieło, krytycznie spojrzała i... nie, nie ugryzła się w język, ale głośno i wyraźnie wyartykułowała:

"no, mamo, teraz wreszcie wyglądasz..... MŁODZIEJ!"


1 grudnia 2012

Motto na dobry dzień :)

Dostaliśmy w prezencie ślubnym (jako dodatek do życzeń) malutką książeczkę. O małżeństwie. Znane cytaty i refleksje... Nie, żeby wszystko, co ważne w małżeństwie, się tam zmieściło... I do końca nie wiem, czy czytywać to, co tam w środku się mieści, bo małżeństwo, od którego ją dostaliśmy już dawno małżeństwem nie jest... znaczy się, nie działa...

Dyskutujemy dziś zawzięcie ze Szczęściarzem o jakiejś pierdółce. I nagle "wpada nam w oko" książeczka. 

- O! O małżeństwie! Zobacz, jak powinnaś traktować męża, motto na dziś!...
(to "skrzywdzony" mąż oczywiście)

Otwiera książeczkę na chybił- trafił i czyta, a ja obserwuję, jak rzednie mu mina:

- Daj, przeczytam!
- Nieeeee, poszukam czegoś innego....
- Dawaj! 

Odebrałam prawie siłą i krztusząc się ze śmiechu czytam:

" Nigdy nie zapominaj najważniejszych słów dla każdego małżeństwa:
1. Kocham cię.
2. Jesteś piękna.
3. Wybacz mi."

                                   ( H. Jackson Brown jr.)                                                                    

- To niesprawiedliwe, te książeczki są pisane tylko na potrzeby kobiet!
( to dalej niesprawiedliwie traktowany mąż...)
- To teraz powinieneś powiedzieć "wybacz , że jesteś piękna, kocham cię" ??
( to ubawiona po pachy żona, czyli ja... )