26 sierpnia 2012

Łaskawca

Młodszy coraz lepiej mówi (łaski nie robi, w końcu za ponad dwa miesiące skończy cztery lata) , ale i też coraz bardziej łobuzuje. Jest przy tym głośny, bezczelny i tak uroczy, że nie raz muszę się odwracać, by nie zobaczył mojej miny, bo cały rodzicielski autorytet szlag trafi :) 

Dwie trzecie moich dzieci (o pozostałej jednej trzeciej dowiem się pewnie za jakieś trzy lata :))) wykazuje talent dizajnerski, jeśli chodzi o meble, ściany i podłogi. Z braku wypasionych narzędzi łapią za to, co mają pod ręką czyt. kredki, długopisy i flamastry, czyli to, czego smarkaczom nie zabiorę (z wyjątkiem flamastrów, które zabrałam kilka miesięcy temu i co rusz znajduję jakiś w małych łapach), bo są bosko kreatywni, jeśli tylko stoję nad nimi i pilnuję, by kreska kartki papieru nie opuszczała...

Kilka dni temu Młodszy stwierdził (znowu!), że biały stolik w ich pokoju taki jakiś nudny jest... No i zmaterializował skądś fioletowy flamaster, czego skutkiem był "tatuaż" na łapie i pomalowany stolik. Ponieważ okropna ze mnie matka i psuję wszystkie fajne zabawy, zabrałam flamaster, wymyślając jednocześnie karę, po której nasze meble (marzenie ściętej głowy, ale co mi tam) mają szansę pożyć jeszcze kilka lat (nasza nowa kanapa jest właśnie efektem kreatywności potworzastych).

- Młodszy, masz karę. Dziś się nie kąpiesz...

(kąpiel to coś, czego brak odczuje, bo lubi...)

- Ale ja już nie będę, obiecuję!!
- Młodszy, ile razy ja to już słyszałam?
- Dużo??
- Młodszy, dziś się nie kąpiesz, bo pomalowałeś stolik.
- Ale ja chcę się kąpać!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
- Dziś nie, masz karę.
- Chcęęęęęęęęęęęęęęę!!!!!!!!!!!!
- Nie.

I w tym momencie Młodszy wziął głęboki oddech, pomyślał i......

- WYBACZAM WAM!.....

.... uffff, ulżyło mi ....

15 sierpnia 2012

O adopcji i emeryturze

Po kolejnej serii pytań o to, czy jestem mamą Młodej :

- Może być tak, że jedna mama urodzi dziecko, a inna je wychowuje, ale u nas tak nie jest, bo i ty, Młodszy i Młoda i Groszek mieszkaliście kiedyś w moim brzuszku i jesteście...

nie dane mi było dokończyć, bo z kolejnym pytaniem wciął się Młodszy

- To jak ta pani ma na imię?
- Jaka pani? :O
- Ta, która NAM urodziła Młodą?

Jak nic, kiedyś mi naprawdę córka uwierzy, że adoptowana jest... A najśmieszniejsze jest to, że temat sprowokował Młodszy, który ubzdurał sobie coś w swoim prawie-czteroletnim rozumku i nijak nie mogę mu tego wyperswadować...


Wczoraj zieloniasty przeszedł na emeryturę- miły pan pracujący w stacji diagnostycznej ogłosił brak przydatności do wożenia moich czterech liter, co dało mi nadzieję, iż jeszcze w tym roku będę miała nowe-nie-do-końca-nowe autko. Tylko tu jak zwykle włącza się do akcji konflikt tego, co mi się podoba z zawartością mojej kieszeni... 


Ponieważ "szczęśliwi czasu nie liczą" i ostatnimi czasy notorycznie mylę dni, już dziś:

życzę Ci Kate, by Twoje plany spełniły się w 200%!! Wielka buzia od całej naszej gromadki!!

14 sierpnia 2012

Lato, arbuzy, ambrozja, czyli dylematy nieletnich...

Lato jakie jest,każdy widzi... U nas nawet lepsze, w związku z tym w domu nas jak na lekarstwo. A, że laptop w dalszym ciągu mam ruchomy (nie mylić z mobilnym) znaczy się obie części osobno, znaczy się jedno krzesło wypadło mi z domowego obiegu, znaczy się kręgosłup mi wysiada w czasie czytania, co nie daje już chęci pisania, niestety...

Owocem-hitem całego lata jest u nas arbuz. Kupowany codziennie w ilości sztuk jeden lub dwa w zależności od temperatury otoczenia i apetytów. Rozkraja się go na pół i wyjada się miąższ łyżeczką (dzieciaki dostały kiedyś arbuza pokrojonego w kawałki razem ze skórką i nie bardzo wiedziały, co z tym fantem zrobić), bądź... no właśnie. Wpada któregoś dnia do sypialni w czasie karmienia Groszka (co według mych latorośli notorycznie czynię) Młoda i od progu woła:

- Mamo, szybko, mamy problem większy niż... qpa na sukience!!!

Znaczy się nadejszła chwila, co by odłożyć niemowlę do łóżeczka i popędzić ile fabryka dała do salonu, znaczy się jadalni... Oczom mym zaskoczonym ukazał się dość niecodzienny widok. Młodszy na krześle rozebrany do pasa (warunek jedzenia arbuza) je rzeczony owoc.... szufelką, na swoje szczęście tą kupioną razem ze zmiotką do pokoju dziecinnego, co by dzieci same sprzątały co większe śmieci... Niemniej na pewno nie przeznaczoną, by zostać sztućcem :) . A myślałam już, że nie zdziwią mnie niczym...

Młodzież moja małoletnia wykazuje ostatnio zainteresowanie swym pochodzeniem. Młodszy zasugerował ostatnio siostrze, iż została adoptowana... No dobrze, w inne słowa to ubrał... Tak więc odpowiadam teraz moim latoroślom na pytania z cyklu:

- Mamo, powiedz Młodszemu, że ty mnie też urodziłaś, a nie tylko jego i Groszka!!!

- Mamo, a to prawda, że ty jesteś dłużej naszą mamą, niż tata tatą???

Co robią nieletni sami w pokoju? Ano łobuzują. Leżymy sobie niedzielnym popołudniem z mężowskim w sypialni i napawamy ciszą... Groszek obok w łóżeczku, progenitury w salonie bajkę konsumują... I nagle pewien dialog wyciąga nas w tempie TGV do dzieci.

- ...no i widzisz? popsute, nie da się już naprawić...
- co z tym zrobić teraz?
- schowaj to tu...

Co się okazało? Małolaty bawiąc się swoimi słuchawkami (zakupionymi na okoliczność cichego słuchania bajki na CD) połamały rzeczone i zastanawiały się, jak tu ukryć dowód zbrodni, jako, że słuchawki przeżyły w naszym domu całe 4 dni :)

A na koniec perełka.

Dowiedzieliśmy się ostatnio, jak uciskane są nasze dzieci w przybytku zwanym przedszkolem.

- Bo pani jobi bajagan,mamo, a my musimy spsiątać po niej...


Nie mogę powiedzieć, że to codzienność... Ale to lubię, zobaczymy, co będzie, gdy jesień zapuka do okien... Póki co, jeździmy na działkę, raz tam nawet nocowaliśmy z Groszkiem, ładowałam baterie kąpiąc się w jeziorze przed nocą i po niej... Pijąc kawę o świcie, siedząc na huśtawce i słuchając odgłosów poranka... I nawet tabuny komarów mi nie przeszkadzały... Zna ktoś numery totka, które padną przy najbliższej kumulacji? Chciałabym wygrać tyle, by móc tam zamieszkać... A póki co będę się uśmiechać do tej roześmianej, dwuipółmiesięcznej gębuli, podawać palec do uściśnięcia, rozmawiać gugając, cieszyć się, że uspokaja się słysząc tylko mój głos, czego nawet jego tata nie potrafi...