Tak, że sama przegapiłam... minął rok, odkąd zdecydowałam się założyć bloga... Sama nie mogę w to uwierzyć, moje najmłodsze dziecko skończyło rok, a ja tego nie zauważyłam...
Zmieniło się przez rok. Ja się zmieniłam.
Rok temu byłam kurą domową z dwójką dzieci (tak siebie odbierałam ja sama), która żyje od-do... Dotarło do mnie w pewnym momencie, że czekam... Moje życie polega na czekaniu. Na co? Na coś dobrego, co zmieni moje życie, ale w tak zwanym międzyczasie umyka mi mnóstwo drobiazgów, które są równie ważne. To nie zaczęło się, odkąd pozostałam na urlopie wychowawczym z maluchami. Moje czekanie na-nie-wiadomo-co zaczęło się całe lata wcześniej. Dziś spotykając ludzi, których znałam/poznałam wtedy zdaję sobie sprawę ile przeoczyłam... To tak jak z szukaniem tęczy. Zamiast stanąć i po prostu ją podziwiać, ja próbowałam ją odnaleźć... W momencie gdy stawałam w miejscu, tęczy już nie było...
Wymyśliłam sobie, że założę blog (czytałam inne już od dawna) dla siebie, bo może nauczę się zauważać te codzienne drobiazgi, które mi umykają bym kiedyś ich nie żałowała... Czy mi się udało? Na pewno chociaż w części, ale to tylko moja subiektywna ocena...
I proszę. Minął rok. Nie jestem już kurą domową (pozdrawiam z tego miejsca wszystkie wychowujące w domu swoje dzieci, mamy :)). Wróciłam do pracy, odżywam. Co będzie dalej? Przekonam się dziś i jutro, i pojutrze...
Dziękuję Wam, bo jesteście tu i teraz ze mną...
Dobrze mi tu...